Friendzone Home Wikia
Advertisement

To jest dopiero przyjaźń![]

Następnego dnia słońce wzeszło szybko. Nic dziwnego, bo dni robiły się coraz dłuższe. Wpadło do pokoju i oświetliło ogromne, stare łóżka, w których spało się dużo lepiej niż w hotelu.

Przyjaciele ciągle zaspani zeszli do komnaty, w której poprzedniego dnia czarnowłosa opowiadała im historię. Zastali ją tam, głaszczącą czarnego kota.

- Ziomuś! - zawołał Adrien na jego widok. Kot bez wahania podbiegł do niego i wskoczył mu na ręce.

- Masz bardzo mądrego kota - powiedziała, po czym zaczęła układać jedzenie na długim stole. Zwierzątko poparło ją cichym miauknięciem. Po śniadaniu, jak to ujęła czarnowłosa, przyszedł czas na resztę wyjaśnień.

- Chodzi o te próby? - domyśliła się Marinette, na co kobieta skinęła głową.

- Każde z was dostało jakieś zadanie, które miało mu coś udowodnić lub czegoś nauczyć. Tobie - zwróciła się do niebieskookiej - Że trzeba walczyć o swoje, ale też, że sama nic nie osiągniesz. Masz wspaniałych przyjaciół i powinnaś na nich bardziej polegać - Marinette kiwnęła głową, a czarnowłosa przeniosła wzrok na bliźniaczki - Was nauczyło działać osobno, bo być może nie zawsze będziecie razem - siostry spojrzały na siebie z błyskiem mówiącym, że nie zamierzają się rozdzielać - Ty nie powinieneś żyć przeszłością i pójść naprzód. Ale trochę inaczej niż to robiłeś kiedyś - patrzyła na Remiego znacząco. Kąciki jego ust lekko się uniosły, ale ona już tego nie zauważyła - A tobie - powiedziała do Adriena - Tobie miała udowodnić, że wcale nie potrzebujesz maski, żeby być bohaterem. Wtedy w kamiennej komnacie zachowywałeś się zupełnie jak Czarny Kot i wcale nie potrzebowałeś miraculum, żeby go wydobyć - chłopak słuchał jej w ciszy - Ale mimo to... - uśmiechnęła się tajemniczo, podsuwając mu jakiś przedmiot - To należy się tobie.

Zdumiony spojrzał na stół. Tuż przed nim leżało sześciokątne pudełeczko. Prawie takie samo jak te, w którym dostał miraculum. Różniło się tylko kolorem. To było białe.

Drżącymi rękami je otworzył i wyciągnął ze środka pierścień.

- To miraculum Białego Kota - kobieta potwierdziła jego domysły, ale nadal nie rozumiał, jak to może mu pomóc - Pamiętasz, jak wspominałam, że miracula to tylko przekaźniki energii?

Nagle wszystko zrozumiał. Ten pierścień był bliźniaczym odpowiednikiem jego miraculum, ale bez kwami był bezużyteczny. On za to miał kwami bez pierścienia. Więc to takie proste? Wpatrywał się w przedmiot z niedowierzaniem.

- No dalej - zachęciła go. Niepewnie wsunął ozdobę na palec. Poczuł tę znajomą energię, którą kiedyś czuł każdego dnia. Ku jego lekkiemu zdziwieniu, pierścień zaczął się świecić. Chwilę potem to samo stało się z małym, kamiennym posążkiem wciąż leżącym na stole. Otoczony przez białą energię, rozpadł się na kawałki. Ze światła wyłoniło się małe, czarne stworzonko, ogólnym wyglądem przypominające kota.

- No wreszcie - powiedział Plagg, przeciągając się - Ileż można czekać? - zwrócił się trochę oburzony do Adriena, ale kiedy zobaczył jego uradowaną minę, sam nie mógł powstrzymać uśmiechu. Podleciał do swojego właściciela i zawisł kilka centymetrów przed jego twarzą - Już myślałem, że o mnie zapomniałeś - przyznał cicho. Adrien uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Zapomniałem? Każde opakowanie camemberta przypominało mi o tobie - stwierdził.

- No właśnie! - zawołał Plagg, jakby doznał olśnienia - Gdzie jest mój ser?! - zapytał, na co blondyn wywrócił oczami.

- Na szczęście pomyślałam o tym - powiedziała czarnowłosa, stawiając przed nim tacę pełną jego ulubionego przysmaku. Kwami oblizało swoje szpiczaste ząbki i zaczęło pochłaniać camemebert w zawrotnym tempie, nawet jak na niego. W pewnym momencie zauważył Ziomusia, siedzącego na krześle.

- Już sobie znalazłeś za mnie zastępstwo?

Adrien powiódł za jego wzrokiem.

- Z nim nawet się nie da pogadać - uznał, po czym dodał - Nie, żeby z tobą było łatwiej.

- Jestem świetnym partnerem do rozmów - Plagg oburzony, uniósł dumnie głowę.

- Serio? - odparł chłopak sarkastycznie - Jakoś nie zauważyłem.

Bliźniaczki westchnęły jednocześnie.

- Gadają ze sobą od dwóch minut... - zaczęła Axelle.

- A już się kłócą - skończyła Vi.

- To jest dopiero przyjaźń! - dodały razem, śmiejąc się cicho.

Adrien i Plagg ciągle wymieniali swoje poglądy na temat idealnego rozmówcy, a czarnowłosa tymczasem przyniosła jeszcze cztery białe szkatułki. Postanowiła przekazać pozostałe białe miracula na przechowanie do Mistrza Fu. Były tam wszystkie pozostałe oprócz miraculum Białej Ćmy, które zaginęło wieki temu.

Staruszek zgodził się, po czym udał się do swojego pokoju twierdząc, że ciągle jest zmęczony po tej długiej nocy. Rzeczywiście wyglądał jakoś niemrawo, a rozmowa Plagga i Adriena, o ile można było nazwać rozmową tę kłótnię, niespecjalnie mu odpowiadała.

Tymczasem Remi i bliźniaczki postanowili zagadnąć kobietę o ten dom. Ciekawiło ich, od czego zależy, kiedy się pojawia, a kiedy znika.

- Ach, to - odparła, śmiejąc się - Chodzi o to, kto jest w pobliżu. Jeżeli blisko domostwa jest ktoś, komu nie jest przeznaczone poznać tajemnicę, to cały budynek znika. Pamiętacie tego staruszka? - zapytała, a oni oczami wyobraźni powrócili do spotkania z bezzębnym panem - Gdyby go tam nie było, moglibyście wejść bez problemu.

- Magia - podsumowały siostry z uśmiechem.

- A tak poza tym - odezwał się Remi w zamyśleniu - Skąd będziemy wiedzieli, kiedy Maldeniut powstanie? - zapytał, zupełnie zmieniając temat.

- Według jednej z przepowiedni "cała ziemia poczuje jego kroki" - westchnęła - Ale nie mam pojęcia, co to znaczy - zrobiła krótką przerwę, po czym dodała - Tak samo jak nie mam pojęcia, jak go pokonacie - powiedziała, spuszczając wzrok - Dawno temu Biedronka i Czarny Kot użyli wobec niego boskiej mocy, ale tym razem to nie wystarczy... Nawet wtedy nie wystarczyło, żeby się go pozbyć...

- Czym właściwie jest...

- Ta boska moc?

Kobieta przeniosła wzrok z jednej siostry na drugą.

- Nie wiem - odparła smutno - Wiadomo mi tylko, że nie każda Biedronka i Czarny Kot ja mają.

Zapadła cisza, przerywana tylko głosami Adriena i Plagga. Stojąca kawałek dalej Marinette słuchała rozmowy w napięciu. Czyli wyszło na to, że dalej nie wiedzą, co zrobić. Jedyne, co im zostało, to trwać w przerażającej niepewności.

Zacisnęła pięści. Nienawidziła być tak bezradna. Spod jej przymkniętych powiek wydostała się samotna, kryształowa łza. Zacisnęła je jeszcze mocniej, żeby nie dać wypłynąć następnym. Chwilę potem jasny blask sprawił, że zapomniała o smutku i otworzyła oczy. Zobaczyła światło wydobywające się z jednej ze szkatułek. Najwyraźniej nikt poza nią go nie zauważył, bo cała reszta znów była zajęta rozmową.

Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od białego pudełeczka. Miała wrażenie, że wydobywająca się z niego poświata ją woła. Jakby chciała jej coś przekazać. Coś, co jest przeznaczone tylko dla niej. Z jakiegoś powodu nie bała się. Wiedziała, że nic złego się nie stanie. Podeszła do stołu i pewnym ruchem otworzyła wieczko zdobione srebrem.

W środku zobaczyła parę kolczyków. Identycznych jak jej własne. Błysnęło i zauważyła, że zmieniły kształt. Teraz wyglądały jak biała połowa Yin-Yang. Jej dłoń automatycznie powędrowała do uszu. Pod palcami poczuła, że jej miraculum też się zmieniło. Teraz oba pasowały do siebie idealnie. 

Połączyła ze sobą obie pary i zanim zdążyła się zastanowić, włożyła je z powrotem.

Advertisement