Friendzone Home Wikia
Advertisement

Wczoraj przeprowadziłam się z rodzicami do Paryża mimo, że wcale tego nie chciałam, ale cóż. W końcu to "dla mojego dobra". Jakby ich obchodziło co jest dla mnie dobre. Pff. Wracając, wczoraj przyjechałam do tej metropolii, a dziś idę do szkoły, chociaż nie widzę w tym jakiegokolwiek sensu. Idę tam tylko na zwiady, później i tak się pewnie zerwę. Zapomniałam wspomnieć, że mam tu przyjaciółkę z dzieciństwa, jest to Alya Césaire. Wspaniała dziewczyna, która odkąd pamiętam ratuje mnie, gdy wpadnę w jakieś bagno, tak w sumie się poznałyśmy i zaprzyjaźniłyśmy. Była pierwszą osobą, która zaakceptowała moją buntowniczą naturę i nie próbowała mnie zmienić. Dowiedziałam się, że będę z nią w klasie, więc może nie będę się tak często zrywać...albo wręcz przeciwnie. Tak, czy siak, właśnie idę do tego więzienia. Moje przemyślenia przerwał klakson i pisk opon, kilka centymetrów przede mną zatrzymała się czarna Mazda RX7, nie powiem, piękne auto...chociaż wolę RX9. Z pojazdu wyszedł nabuzowany facet, zaczął mną szarpać. O nie, tak się nie będziemy bawić. Bez wahania zajebałam mu pięścią w już i tak krzywy ryj. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk syren, a w mojej głowie pojawiła się jedna myśl...GLINY!!! Nie myśląc za wiele zaczęłam uciekać, pech, lub szczęście chciało bym się obejrzała i zobaczyła goniących mnie facetów. Skręciłam w jedną z bocznych uliczek i z ulgą stwierdziłam, że mam przed sobą budę...znaczy szkołę. Wbiegłam do niej nie zważając na krzyki sprzątaczki, ponieważ "naniosłam błota", ale powiedzmy sobie szczerze, nie za bardzo mnie to obchodzi. Pracuję tu nie bez powodu, więc niech sobie sama posprząta. Po chwili znalazłam się w klasie, mojej klasie. Skąd to wiem? Zauważyłam moją przyjaciółkę w drugiej ławce. Miałam do niej podejść, ale zostałam przyparta do biurka nauczycielki. Wielkie łapy zacisnęły się na moich nadgarstkach blokując przepływ krwi, spojrzałam się na Alyę, a następnie na nauczycielkę.

-Przepraszam, ale co tu się dzieje?

-Proszę pani, pani pozna moją przyjaciółkę Marinette Dupain-Cheng. Nową uczennicę tej szkoły i tej klasy.- Kobieta patrzyła się to na mnie to na Alyę. Po chwili odchrząknęła i chciała się o coś spytać, ale wyprzedziła ją moja psiapsiuła.

-Mari, cwelu jeden. Gadaj co zrobiłaś?

-Gadaj z tym faciem co mi kości w rękach łamie.

-Panna Marinette pobiła obywatela naszego miasta.

-Moja wina, że idiota mało co mnie nie przejechał?! Poza tym lekko go drasnęłam.

-Wylądował w szpitalu.- Powiedział w odpowiedzi na mój protest. Ja tylko przewróciłam oczami, dalej będąc przyciśniętą do mebla, palce zaczęły mi trochę drętwieć, na dodatek przez to, że byłam dosłownie "położona" na biurku, trudno było mi łapać oddech. Miałam wrażenie, że biust mi się spłaszczy i będę deską jak to głupie drewniane biurko!

-No przecież mówię, że ledwo go drasnęłam. Gdybym go pobiła, wylądował by w kostnicy.- Alya cicho się zaśmiała, podobnie pewien chłopak, niestety miałam ograniczone pole widzenia i nie mogłam go zobaczyć.

-Panie funkcjonariuszu, obiecuję, że po lekcjach zadzwonię do rodziców tej dziewczyny i stawią się na komisariacie.- Powiedziała nauczycielka. Kilka sekund później mężczyzna puścił mnie i zaczęłam rozmasowywać zaczerwienione nadgarstki.

-Chodź Mari, usiądziesz ze mną, a na przerwie wszystko mi opowiesz.- Ruszyłam za moją przyjaciółką. W pewnym momencie moje spojrzenie spotkało się z zielonymi jak las tęczówkami, należącymi do przystojnego blondyna. Mierzył mnie zainteresowanym wzrokiem, a szczególnie swym spojrzeniem obdarzył mój niedawno spłaszczony biust i tyłek. Może jednak nie będzie tu tak nudno jak na początku myślałam.

Advertisement