Friendzone Home Wikia
Advertisement

Marinette

Wraz z pierwszymi nutami dzwonka mojego telefonu powróciła do mnie świadomość. Uchyliłam powieki, po chwili całkowicie je otwierając. Nie przejmując się ręką blondyna, która oplatała moją talię i chcąc dosięgnąć dzwoniące urządzenie, rozciągnęłam się i wypięłam w stronę chłopaka. Dzieliło mnie dosłownie kilka milimetrów, gdy do moich uszu dotarł zduszony przez poduszkę, jęk blondyna.

-Słońce, pogarszasz mój problem...- Chwilę później zostałam pociągnięta przez mojego ukochanego i leżałam na jego torsie. Zadarłam głowę i zgromiłam go spojrzeniem, gdy jego dłonie pojawiły się dość nisko, na mojej talii, a telefon ucichł.

-Nie wiem o co ci chodzi, ale właśnie nie zdążyłam odebrać połączenia.- Powiedziałam, lekko się podnosząc.

-O to mi chodzi, że żołnierz już stoi, a ty mu karzesz jeszcze głowę zadzierać.- Odparł z głupawym uśmieszkiem. Przewróciłam oczami i zdejmując ze mnie jego dłonie, przeturlałam się w stronę stolika nocnego.

-Jesteś obleśny...w takich chwilach zastanawiam się, co ja w tobie widzę.- Mruknęłam sprawdzając rejestr połączeń na telefonie.

-Jak to mówią..."miłość jest ślepa", ale ma dobry gust! Przynajmniej kochasz. modela, a nie bezdomnego.- Odparł Adrien idąc do łazienki, załatwić swój "problem". Mimowolnie zachichotałam na jego słowa i kliknęłam na ostatnie połączenie, tym samym starając się je nawiązać. Po kilku sygnałach usłyszałam podekscytowany głos zeszło nocnej panny młodej.

-Co tam Vick? Dzwoniłaś...

~Tak, mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia...mianowicie relacje nocy poślubnej.- Nie czekając na dalszy rozwój tematu, zakończyłam połączenie. Z głośnym westchnieniem rzuciłam telefon na łóżko i sięgnęłam po moją sukienkę, która leżała na fotelu. Pewnie zastanawiacie się, jak to się stało, że jestem rozebrana, w jednym pomieszczeniu z Adrienem? Otóż, zaraz po godzinie 2.00 przyjechaliśmy do jego domu, a że w sukience spać nie będę, to Adrien dał mi swoją koszulkę...no i tak o to jesteśmy w tym miejscu!

-Mari, kto dzwonił?- Spytał blondyn wychodząc z łazienki i w międzyczasie zapinając rozporek w spodniach.

-Victoria. Chciała mi zdać relacje z nocy poślubnej.- Mimowolnie zachichotałam i pozbywając się wcześniej koszulki chłopaka, założyłam swoją, niestety pastelową, sukienkę. Naprawdę muszę nauczyć się, by nie ufać Vicki, przynajmniej w niektórych sprawach.

-Było dać na głośnomówiący!- Odparł blondyn z udawaną pretensją w głosie.

-Było nie przeprowadzać transfuzji mózgu do penisa!

-Ej...to było suche.- Powiedział, grożąc mi palcem.

-Tego palca to sobie wsadź w...

-Tego palca to mogę tobie wsadzić w...- Ech, mogłam go bliżej poznać, nim wplątywałam się w związek z nim.

-Zmiana tematu, co dziś robimy?- Jego zachowanie momentalnie się zmieniło. Podbiegł do szafy i wyciągnął koszulę, a po użyciu antyperspirantu i perfum założył ją. W sekundę znalazł się przy mnie, a z moich ust wyrwał się zaskoczony pisk, gdy podniósł mnie do góry.

-Dziś moja droga, idziemy na naszą pierwszą randkę!

-Jesteś głupi!- Wykrzyknęłam śmiejąc się w niebo głosy. Oplotłam jego kark i pozwoliłam się znosić po schodach. Oceniając wielkość willi, ni dziwię się, że nie wpadliśmy na żadnego członka jego rodziny. Ich po prostu trzeba by było szukać z mapą!

Chwilę potem byliśmy na dworze, tuż przy samochodzie chłopaka. Postawił mnie na ziemi i podał moje szpilki. No tak...zapomniałam ich założyć. Gdy już założyłam obuwie, weszłam do samochodu i zamknęłam drzwi, a po chwili obok mnie siedział blondyn.

-To gdzie jedziemy?

-Tradycyjnie. Pierwsza randka w restauracji...poza tym, to gdzie chcesz jechać w takim stroju? Na basen?!- W jego głosie nie dało się nie wyczuć rozbawienia, przez co tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Adrien odpalił silnik i włączył się do ruchu. Pozwoliłam sobie zmienić stację radiową, co on skwitował krótkim niezadowolonym spojrzeniem.

Po kilku minutach zatrzymał się przed dość drogą restauracją. Mimo wczesnej pory, bo obiadowej, było tam dużo ludzi. Z tego co wiem to takie miejsca odwiedza się wieczorami...ale co ja tam wiem.

Adrien podszedł do stojącego przy wejściu bramkarza i chwilę z nim rozmawiał, a po chwili mężczyzna przepuścił nas, i mogliśmy wejść do lokalu. Rozejrzałam się po bogatym wnętrzu, gdy mój partner prowadził mnie do jednego z wolnych stolików, przy którym zajęliśmy miejsca. Zaczęliśmy przeglądać menu restauracji, starając się nie zwracać uwagi na masakrycznie wygórowane ceny.

Po chwili mieliśmy zamówienia przed oczami i zaczęliśmy jeść. Szczerze mówiąc, to mama Alyi robi lepszego łososia, ale nie było, aż tak źle...w przeciwieństwie do tego co miało się stać za chwilę. Kelner nalewając nam szampana przewrócił szklanki, obie. Ja i Adrien mieliśmy wielkie plamy na klatkach piersiowych, ale postanowiliśmy się tym dziś nie przejmować.

-Cudowny początek, prawda?- Spytałam z uniesioną brwią i zwężonymi oczami, natomiast chłopak posłał mi zrezygnowane spojrzenie.

-Zobaczysz, to jeszcze będzie najlepsza randka w twoim życiu.- Mówił grożąc mi palcem z szczwanym uśmiechem , przez co z moich ust wyrwał się chichot.

Naszą rozmowę przerwał swąd dymu i krzyk, który dobiegał z kuchni.

-Wezwijcie straż! Pożar!!!- Krzyczała jedna z kucharek, podczas gdy reszta personelu zaczęła ewakuować gości restaruacji. Adrien złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Zgarnęłam po drodze torebkę i przyłożyłam drugą dłoń do ust jakby miało mi to pomóc nie wdychać czadu, który nagromadził się w lokalu.

Dosłownie dziesięć minut później wszyscy stali na zewnątrz i z bezpiecznej odległości obserwowali akcję strażaków. Mimo tego zagrożenia ledwo powstrzymywałam śmiech. Spojrzałam się wymownie na blondyna i zawiesiłam na jego szyi, by mieć lepszy dostęp do jadeitowych oczu.

-A więc "najlepsza randka w moim życiu"?- Spytałam z uniesionym prawym kącikiem ust. Chłopak umieścił dłonie na mojej talii i obdarował uwodzicielskim spojrzeniem.

-A żebyś wiedziała. Jeszcze nie wszystko stracone.- Odparł zdejmując dłoń z mojej talii i tykając palcem wskazującym mój nos, który po tym geście mimowolnie zmarszczyłam.

Nim się zdążyłam zorientować byłam prowadzona przez zielonookiego prosto do jego samochodu. Gdy wsiadłam, szybko zapięłam pasy, a zaraz po mnie zrobił to blondyn. Spojrzałam na zegarek w telefonie, na którym była godzina 17.30. Nie myślałam, że tyle się nam zeszło w rej restauracji...

Słońce chyliło się ku zachodowi i szczerze mówiąc to miałam nadzieję, że jest to ostatni punkt naszego spotkania, w końcu muszę iść jutro do szkoły. Nie widzę siebie po raz kolejny w tej samej klasie.

-Teraz musi się udać.- Z moich myśli wyrwał mnie głoś blondyna, który mruczał coś pod nosem. Dłonie miał zaciśnięte na kierownicy, a w oczach widoczna była niepewność i swego rodzaju strach.

Jechaliśmy w ciszy, którą co jakiś czas przerywał charchot silnika. Uliczne lampy migały na zmianę z zapadającym mrokiem. Raz po raz mijaliśmy się z innymi samochodami na drugim pasie, natomiast ani przed, ani za nami nie było żadnej maszyny. Przez głowę przeszła mi myśl, by zapytać o cel podróży, ale postanowiłam nie bardziej stresować Adriena.

Kilka minut później blondyn zatrzymał auto i zgasił silnik. Nim zdążyłam odpiąć pasy, zielonooki już otwierał mi drzwi. Wyszłam z maszyny i chwilę później szłam za chłopakiem. Zatrzymaliśmy się na skraju lasu, a ja starałam się nie zwracać uwagi na dziwne wieczorne odgłosy i zbytnio się nie oddalać od blondyna.

-To tutaj...- Powiedział chłopak łapiąc za jedną z gałęzi i odchylając ją tak, byśmy mogli w spokoju przejść. Gdy już to zrobiłam podniosłam wzrok i ujrzałam wspaniały widok. Staliśmy na małym półwyspie, a przed nami rozciągały się wody jeziora, a w dali widać było inną część lasu. Za drzewami chowało się słońce, barwiąc niebo i wodę na odcienie pomarańczowego.

-Adrien to...- Zaczęłam mówić, ale nie dane było mi dokończyć.

-Marinette, wiem, że nie wszystko poszło tak jak powinno i bardzo cię za to przepraszam. Chciałem, żeby nasza pierwsza randka była najlepsza i zapisała się w twojej pamięci...naszej pamięci.

-Ech...To prawda, że nie wszystko było idealnie, ale muszę ci powiedzieć...- Przerwałam i podeszłam bliżej blondyna, po chwili przytulając się do jego torsu.-...że to najlepsza randka w moim życiu. Nigdy się tak dobrze nie bawiłam. Mówię szczerze, większej klapy świat nie widział.- Na samo wspomnienie dzisiejszego dnia roześmiałam się, to samo zrobił Adrien.- Ale było zabawnie i świetnie się bawiłam.- Dokończyłam, a blondyn pokręcił głową z dezaprobatą.

-Jesteś niemożliwa.

-Jak to mówią..."miłość jest ślepa", ale ma dobry gust! Przynajmniej kochasz wariatkę, a nie nudziarę.- Odparłam z uśmiechem, powtarzając jego poranne słowa. On natomiast obdarował mnie namiętnym pocałunkiem, który od razu odwzajemniłam. Tak, to zdecydowanie najlepsza randka w moim życiu.

Advertisement